poniedziałek, 4 listopada 2013

Chapter VII - "Czułam się jakbym dostała z liścia w twarz..."

Chapter VII 

Jeśli czytasz nie zaszkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości. :) 
Dla lepszego efektu włącz to
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Perrie, możesz mnie zostawić na chwilkę samą? 
-No jasne. To jak by co to jestem u Zayna. 
-Dobrze. 
To było dla mnie trudne. Wyszłam na balkon. Oparłam się o poręcz i spojrzałam w dal. Widoki są piękne. Jak pomyślałam, że nie wiem czyje to dziecko, to po moim policzku spłynęła łza. A za nią kolejna i tak dalej. 


Aż wreszcie rozpłakałam się na dobre. Nie mogłam się uspokoić. Teraz się już pogubiłam. Moje serce należało do trzech. Do Nialla, Harrego i Justina. Ale kogo mam wybrać? Oto kurde jest pytanie. Kochałam ich wszystkich. Jestem młoda i to bardzo młoda. Mam robić karierę, a nie opiekować się dzieckiem. W dodatku czuję się jak dziwka. Usłyszałam, że ktoś wychodzi na drugi balkon, który wychodził od pokoju Harrego i Zayna. Schowałam się tak aby nikt mnie nie widział. Wiem, że nie ładnie podsłuchiwać, aleee....
-Zayn słuchaj ja już nie mogę tak dłużej. Wiem, że Simon mi zaufał, że nie miałem jej skrzywdzić, alee, ja kurde no. Zayn ja się zakochałem. I to nie chodzi mi teraz o Lee. Poznałem ją w tym hotelu.
Znieruchomiałam. Czułam jakbym dostała z liścia w twarz. Przecież on może być ojcem mojego dziecka! Nie może zakochać się w kimś innym. Łzy spływały mi po policzkach. Odwróciłam się żeby niepostrzeżenie wejść do pokoju. Niestety, zawsze muszę coś rozwalić. Uderzyłam łokciem w doniczkę, która spadła z parapetu. Leciała z 4 piętra i prawie uderzyła małego pieska będącego na spacerze ze swoim panem. 
-Lea? Co tutaj robisz?" 
-Niall? 
-Tak. Co tu robisz? Podsłuchiwałaś nas? 
-Nieeeee. Ja sobie tu tylko siedziałam. A jak wstałam to spadła doniczka. 
-Lea, proszę cię nie kłam. 
-Dobrze, może i coś słyszałam. No i co z tego? 
-Nic. Dobra ja spadam. 
Dlaczego? Rzuciłam się czym prędzej na łóżko. Znów zaczęłam płakać. Chyba ktoś usłyszał bo po kilku sekundach otworzyły się drzwi. 
-Lea, mogę na chwilkę? 
-Jasne, Harry. Siadaj. 
-Czemu płaczesz? Może chcesz abym cię przytulił? 
-Proszę, przytul. Boo, ja byłam na balkonie i tam też był  Niall i Zayn i oni rozmawiali. I  Niall powiedział, że podoba mu się inna dziewczyna. 


-Lea, proszę nie płacz. 
-A w dodatku, jestem w ciąży. 
-BĘDĘ OJCEM?  O jezu...
-Harry. Proszę cicho. Nikt nie wie. No oprócz ciebie i Perrie. 
-Ale to moje dziecko? 
-Najprawdopodobniej. A co z Niallem i umową? 
-Zobaczymy. Wrócimy z wakacji i pogadamy z Simonem. Lea, mi strasznie na tobie zależy. Kocham Cię. Może i jestem kobieciarzem, ale nigdy bym nie skrzywdził osoby którą kocham. Na prawdę, uwierz mi. 
-Wierzę Ci Harry, ale nie wiem co z Niallem. Będzie to wyglądać, jak bym była zwykłą dziwką, skaczącą między chłopakami. Mam prośbę. 
-No co tam? 
-Zawołasz Lou? 
-Jasne. Trzymaj się kocie. 
(włącz to
Chciałam porozmawiać z Louisem. Wyżalić mu się. Mimo tego, że ostatnio na mnie naskoczył, wierzę, że mi pomoże. Już sama nie wiedziałam co mam zrobić. Niall, przyznał się, że kocha inną, a Harry wyznał swoje uczucie do mnie. Najgorsze, że nie wiem czyje to dziecko. Nareszcie przyszedł Lou. 
-Chciałaś abym przyszedł. 
-Tak, Lou, chciałam pogadać. Jestem moim przyjacielem i wiem, że mogę ci się zwierzyć. 
-Bo taka jest prawda. Co się stało? 
Opowiedziałam mu całą zaistniałą historię z Niallem i Harrym, oraz to, że jestem w ciąży. 
-Kurde, szczerze? To nie wiem. Ciężko mi się wypowiedzieć na ten temat. Jak coś to jedynie mogę pogadać z Harrym i upewnić się czy na pewno mówi prawdę, oraz z Niallem czy na serio się zakochał. Ale misiu, strasznie ci współczuję bo nie wiesz czyje to dziecko. A ty coś czujesz do Harrego. 
-Lou, po tej głupiej sytuacji która wynikła w moje urodziny, coś do niego poczułam. I zastanawiam się, czy przypadkiem to uczucie nie jest silniejsze od tego do Nialla. A najgorsze jest to, że może być tak, że będę z Harrym a jednak dziecko okaże się Nialla. To co wtedy mam zrobić? 
-Może po prostu od razu, powiedz wszystkim, że to dziecko Harrego. Niall może się nie domyśli. I wszystko będzie wtedy dobrze. 
-Może.... Lou, dziękuję. 


-Za co? 
-Za to, że jesteś. 
-Idziemy do wszystkich? 
-Tak, ale proszę nikomu nie mów i jak możesz to pogadaj z chłopakami. Będę wdzięczna. 
-No jasne. To chodź do Zayna, a ja pogadam wtedy z Hazzą. 
-Ok. 

~~Louis~~ 
-Harry, możemy porozmawiać? 
-No jasne. Co tam?
-Ale wolałbym na osobności. Pójdziemy do mnie?
-Spoko.
Ciężko mi było go o to spytać, ale obiecałem Lei. Jest dla mnie bardzo ważna. Jestem jej przyjacielem i muszę jej pomóc.
-Kurde, Harry. Ciężko mi zacząć temat, ale obiecałem. Słuchaj. Co tak na prawdę czujesz do Lei?
-Lou, słuchaj. Na prawdę zależy mi na Lei. Nie wykorzystam jej. Obiecuję, a w dodatku najprawdopodobniej nosi ona moje dziecko. Kocham ją Louis i nie wyobrażam sobie bez niej życia.
-Cieszę się Harry. Chciałem się upewnić, aby znów nie cierpiała. Za dużo już przeszła.
-Za dużo przeszła. Rozumiem cię, że ci na niej zależy, bo jesteś jej przyjacielem i nie chcesz aby cierpiała. Ale uwierz mi. Nie skrzywdzę jej.
-Mam nadzieję. Ale jeśli będzie płakała, i to będę łzy z twojego powodu, to nie żyjesz Styles.
-Dobrze. Dzięki stary.
-Spoko, będę trzymał za was kciuki, bo stwierdzam, że strasznie pasujecie do siebie. A teraz chodź wracamy do reszty.
(włącz to)
Byłem szczęśliwy, że Harry mówi prawdę. Wierzę mu, że jej nie skrzywdzi. Widać, że mu na niej zależy. Widać to w jego oczach. Będąc w pokoju powiedziałem Lei, że Harry nie kłamał. Ucieszyła się. Jej humor się trochę poprawił.

~~Następnego dnia~~
~~Lea~~
Wstałam dość wcześnie bo już o 6. Wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. A, że jestem dobrą przyjaciółką, naszykowałam też ubrania dla Perrie. Gotowa na nowy dzień, wyszłam na balkon. Zauważyłam, że obok też ktoś już nie śpi. Był to Harry.
-Hej Harry.
-O hej Lea. Mogę?
-Jasne chodź. W ogóle możemy pogadać?
-Spoko, siądziemy?
-Tak, tylko zamknę drzwi, aby Pezz się nie obudziła. Hazz, słuchaj, wiem o wczorajszej rozmowie z Lou i się cieszę. Razem - spojrzałam na swój brzuszek - podjęliśmy decyzję, że damy ci szansę.
-Na prawdę?!
-Tak głuptasie.
-Ale się cieszę.


-Z czego się tak cieszysz Harry? - spytała zaspana Perrie -
-Bo, Lea, dała mi szansę. A raczej kurde, no ona i dziecko. Dlatego jestem szczęśliwy.
-No to gratuluję stary.
-Perrie, ubrania masz naszykowane u mnie na łóżku. Nie musisz dziękować.
-Kocham Cię.
-Eeeej, bo będę zazdrosny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeeeejo. Wiem, bardzo dawno mnie tu nie było, ale jakoś za bardzo nie miałam czasu. Teraz będę starała się być systematyczna i dawać rozdział na tydzień. A jeśli coś mi wypadnie i rozdziału nie będzie, to od razu przepraszam. A no muszę dodać, że do powstania tego rozdziału przyczyniła się moja BFF. Napisała nawet mały kawałek i od dziś jest ona moją BETĄ i będzie i pomagać w pisaniu tego bloga. Czyli głównie będzie gadać co ma się zdarzyć dalej.

Co sądzicie o SOMF??? JA KOCHAM *--*  I podobnież pobiłyśmy REKORD.

Pozdrowionka

Asiek <33333

3 komentarze:

  1. ŁOŁ dobra muzyka. a rodział jeszcze lepszy. Nie dodaje postów na woim blogu bo ne da się wejść na pulpit nawigacyjny. Nie dlatego, że po porostu nie chce. Mam nadzieje, że zrozumiesz.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka, to zasługa mojej BFF, a rozdział to też szczerze jej zasługa. Jej narzekania i pomoc przy pisaniu <3 Spoko, jasne, że rozumiem. Wielka szkoda bo zapowiadało się super opowiadane.
      Asiek

      Usuń