Chapter IX
Jeśli czytasz nie zaszkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Idź stąd. Zostawcie mnie wszyscy w spokoju.
Wywrzeszczał Niall. Zostawiłam go. Zeszłam do reszty. "No i co z nim", "Gadałaś z nim?", "O co mu chodziło?" Pytania ze strony znajomych mnie zadręczały.
-CISZA!
Wszyscy natychmiastowo ucichli po moim krzyku. Wreszcie mogłam coś powiedzieć, a nie się drzeć i przekrzykiwać wszystkich.
-Nie gadałam z nim. Nie chciał mnie nawet wpuścić.
-No nic trudno. Starałaś się. Będzie chciał pogadać to chyba nas znajdzie.
-Tak masz rację Li. Zmęczyłam się. Naleje mi ktoś pić?
-Jasne. Siadaj i dokończ jedzenie.
-Dzięki Pezz. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
[...]
-A właśnie dziewczyny, zapomniał bym. Dziś wieczorem idziemy na imprezę. Ubierzcie się jakoś ładnie. - powiedział Zayn. -
- Oraz seksownie.
-Styles zamknij japę i chodź ze mną na górę.
[...]
Nie mogliśmy się zdecydować w co mam się ubrać. Harreh kazał mi ubrać to, lecz ja uważałam, że to jest zbyt skąpe. A szczególnie w moim stanie. Niby jeszcze nic nie widać, ale ja nie chcę mieć odkrytego brzucha. Ja cały czas upierałam się aby założyć to. Zwiewna bluzka, podarte spodenki i vansy. Mój styl. W tym czuję się swobodnie, lecz Styles'owi się to nie podobało. Po bardzo długich namowach, czyli ok. 2 godzinach, mogłam ubrać się w to co przygotowałam sama. O 19, podjechała pod nas limuzyna. Wszyscy w bardzo dobrych humorach weszliśmy do samochodu.
-No to czego się napijecie? - wypytywał nas Lou - Tak na rozgrzewkę. Zacznę od kobiet, Lea, Perrie co pijecie?
-Ja nic dziękuję. - grzecznie odmówiłam -
-No dobra, a ty Pezz?
-Też nic dzięki.
-No dobra. Jak nie chcecie to ja nie zmuszam.
Lou, pytał się chłopaków, czego się napiją, ale nikt nie chciał. Lou był smutny z tego powodu. No cóż, biedny Lou. Po jakiś 20 minutach dojechaliśmy. Pod budynkiem stało bardzo dużo ochrony, przez co mogliśmy swobodnie wejść. Zajęliśmy miejsce w loży, którą zamówił nam Zayn i Liam.
-Hazz ja idę po jakiś sok.
-Spoko, ale uważaj na siebie.
Harreh, z lekka przesadza. Wiem, że się martwi, ale to już jest męczące. Przy barze spotkałam Kitty. Na jej widok trochę moja mina zrzedła, ale później stwierdziłam, że nie ma po co. I tak już go nie kocham, a on jest z nią szczęśliwy.
Ogólnie Kitty, wyglądała dziś oszałamiająco. Postanowiłam zagadać. Co mi szkodzi. Może okaże się fajną dziewczyną?
L: Hej, Kitty.
K: O hej, Lea. Nie widziałam cię. Sama przyszłaś?
L: Nie jestem z chłopakami i Pezz. A ty?
K: Jestem sama.
L: No to może się dołączysz do nas? Będzie fajnie. Poznamy się.
K: No ok, ale może lepiej jeszcze się same poznamy. Pogadamy tutaj. Czego się napijesz?
-No to czego się napijecie? - wypytywał nas Lou - Tak na rozgrzewkę. Zacznę od kobiet, Lea, Perrie co pijecie?
-Ja nic dziękuję. - grzecznie odmówiłam -
-No dobra, a ty Pezz?
-Też nic dzięki.
-No dobra. Jak nie chcecie to ja nie zmuszam.
Lou, pytał się chłopaków, czego się napiją, ale nikt nie chciał. Lou był smutny z tego powodu. No cóż, biedny Lou. Po jakiś 20 minutach dojechaliśmy. Pod budynkiem stało bardzo dużo ochrony, przez co mogliśmy swobodnie wejść. Zajęliśmy miejsce w loży, którą zamówił nam Zayn i Liam.
-Hazz ja idę po jakiś sok.
-Spoko, ale uważaj na siebie.
Harreh, z lekka przesadza. Wiem, że się martwi, ale to już jest męczące. Przy barze spotkałam Kitty. Na jej widok trochę moja mina zrzedła, ale później stwierdziłam, że nie ma po co. I tak już go nie kocham, a on jest z nią szczęśliwy.
Ogólnie Kitty, wyglądała dziś oszałamiająco. Postanowiłam zagadać. Co mi szkodzi. Może okaże się fajną dziewczyną?
L: Hej, Kitty.
K: O hej, Lea. Nie widziałam cię. Sama przyszłaś?
L: Nie jestem z chłopakami i Pezz. A ty?
K: Jestem sama.
L: No to może się dołączysz do nas? Będzie fajnie. Poznamy się.
K: No ok, ale może lepiej jeszcze się same poznamy. Pogadamy tutaj. Czego się napijesz?
L: W ogóle to przyszłam po sok, no i cię zobaczyłam i postanowiłam zagadać.
K: Czemu tylko sok? To jest impreza. Lea, co się dzieje?
L: Oj długo by opowiadać.
K: No to chodź się przejść.
Zgodziłam się. Poszłam tylko powiedzieć im, że idę się przejść i poszłyśmy. Spacerowałyśmy dość długo, aż wreszcie postanowiłyśmy usiąść i normalnie porozmawiać.
K: No to mów co się dzieje?
L: Jestem w ciąży. I najgorsze, że nie mam pewności...
K: Gratuluję. - przytuliła mnie - Ale do czego nie masz pewności?
L: Do tego, że nie wiem czy to jest dziecko Hazzy czy Nialla. Ale błagam nie mów nikomu. Będę skończona. - rozpłakałam się jak małe dziecko. Kitty wzięła mnie w swoje objęcia -
K: Nie bój się, nikomu nie powiem. I nie płacz błagam cię nie warto. Ale jakie masz przeczucia, że czyje to dziecko?
L: Uważam, że to dziecko Hazzy. Dlatego, też jemu dałam szansę.
K: No to jak tak uważasz, to tak będzie. Uwierz. Ale najlepiej nie mów nic Niall'owi o tym, że jesteś w ciąży. Tak będzie lepiej. Nie będzie kłopotów. Ułóż sobie normalne życie z Harrym.
L: Wiem, mam zamiar mu nie mówić. Dziękuję. Kitty, odprowadzisz mnie do hotelu? Słabo mi.
K: Jasne.
Ta rozmowa mi się bardzo przydała. Wreszcie mogłam porozmawiać z kimś z poza naszych znajomych i dowiedzieć się co o tym uważa. Zrobiło mi się słabo. Byłam wdzięczna Kitty, że mnie odprowadziła. Umówiłyśmy się, że jutro pójdziemy na plaże i jeszcze pogadamy...
~~Harry~~
K: Czemu tylko sok? To jest impreza. Lea, co się dzieje?
L: Oj długo by opowiadać.
K: No to chodź się przejść.
Zgodziłam się. Poszłam tylko powiedzieć im, że idę się przejść i poszłyśmy. Spacerowałyśmy dość długo, aż wreszcie postanowiłyśmy usiąść i normalnie porozmawiać.
K: No to mów co się dzieje?
L: Jestem w ciąży. I najgorsze, że nie mam pewności...
K: Gratuluję. - przytuliła mnie - Ale do czego nie masz pewności?
L: Do tego, że nie wiem czy to jest dziecko Hazzy czy Nialla. Ale błagam nie mów nikomu. Będę skończona. - rozpłakałam się jak małe dziecko. Kitty wzięła mnie w swoje objęcia -
K: Nie bój się, nikomu nie powiem. I nie płacz błagam cię nie warto. Ale jakie masz przeczucia, że czyje to dziecko?
L: Uważam, że to dziecko Hazzy. Dlatego, też jemu dałam szansę.
K: No to jak tak uważasz, to tak będzie. Uwierz. Ale najlepiej nie mów nic Niall'owi o tym, że jesteś w ciąży. Tak będzie lepiej. Nie będzie kłopotów. Ułóż sobie normalne życie z Harrym.
L: Wiem, mam zamiar mu nie mówić. Dziękuję. Kitty, odprowadzisz mnie do hotelu? Słabo mi.
K: Jasne.
Ta rozmowa mi się bardzo przydała. Wreszcie mogłam porozmawiać z kimś z poza naszych znajomych i dowiedzieć się co o tym uważa. Zrobiło mi się słabo. Byłam wdzięczna Kitty, że mnie odprowadziła. Umówiłyśmy się, że jutro pójdziemy na plaże i jeszcze pogadamy...
~~Harry~~
Nie byłem bardzo zadowolony, z tego, że Lea, poszła na spacer z Kitty. Nie lubiłem za bardzo tej dziewczyny. Wiem, nie znałem jej w ogóle, ale jakoś od samego początku nie przypadła mi do gustu. No ale cóż, jak to mówią, kobiety w ciąży nie wolno drażnić. W klubie siedzieliśmy do 3 w nocy. Około 23, dostałem sms-a, że Lea, jest już w hotelu. Nie martwiłem się już wtedy o nią.
[...]
Obudził mnie hałas, dochodzący z łazienki. Szybko wstałem z łóżka i podszedłem do łazienki.
-Lea, kochanie nic ci nie jest?
[...]
Obudził mnie hałas, dochodzący z łazienki. Szybko wstałem z łóżka i podszedłem do łazienki.
-Lea, kochanie nic ci nie jest?
-Nie Harry. Wszystko dobrze, to po prostu poranne mdłości.
-No to ok. To ubierz się i za raz idziemy do pokoju Zayna i Pezz, aby ustalić co dziś robimy.
[...]
-Jesteśmy!
Krzyknąłem i od razu weszliśmy do pomieszczenia w którym siedzieli już wszyscy oprócz naszej dwójki.
~~Lou~~
Dobra, nareszcie byli wszyscy. Mogliśmy normalnie pogadać. Widziałem jak Niall, siedzi strasznie nabuzowany. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Był na kacu, jak każdy no oprócz Lei.
-Co Hazzuś, nie przeszkadza ci być z puszczalską? Tak w ogóle to skąd masz pewność, że to twój bachor? Ze mną też się bzykała.
Doznałem szoku. Widziałem tylko jak Lea wstaje, daje Niallowi z liścia i wybiega z pokoju z płaczem. We mnie aż się gotowało. Podszedłem do niego: "Człowieku, jak tu wrócę to kurwa nie żyjesz" Usłyszał tylko tyle ode mnie i oberwał w drugi policzek. Wybiegłem szybko za Leą.
-No to ok. To ubierz się i za raz idziemy do pokoju Zayna i Pezz, aby ustalić co dziś robimy.
[...]
-Jesteśmy!
Krzyknąłem i od razu weszliśmy do pomieszczenia w którym siedzieli już wszyscy oprócz naszej dwójki.
~~Lou~~
Dobra, nareszcie byli wszyscy. Mogliśmy normalnie pogadać. Widziałem jak Niall, siedzi strasznie nabuzowany. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Był na kacu, jak każdy no oprócz Lei.
-Co Hazzuś, nie przeszkadza ci być z puszczalską? Tak w ogóle to skąd masz pewność, że to twój bachor? Ze mną też się bzykała.
Doznałem szoku. Widziałem tylko jak Lea wstaje, daje Niallowi z liścia i wybiega z pokoju z płaczem. We mnie aż się gotowało. Podszedłem do niego: "Człowieku, jak tu wrócę to kurwa nie żyjesz" Usłyszał tylko tyle ode mnie i oberwał w drugi policzek. Wybiegłem szybko za Leą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeeejo ;* Oj dawno mnie tu nie było. A jakoś mało komentarzy dalej :c Tak moja mądrość powala. Mieć tyle testów, a ja zamiast się uczyć biorę się za pisanie. Po prostu pogratulować inteligencji. Myślę, że rozdział ogólnie się spodoba. Bardzo proszę o komentarze. Jeszcze jak byście mieli chwilkę czasu to zajrzyjcie tutaj:
http://one-direction-little-things-imaginy.blogspot.com/ Z góry dziękuję :) Pozdrawiam ;3 Asiek
Heeeeejo ;* Oj dawno mnie tu nie było. A jakoś mało komentarzy dalej :c Tak moja mądrość powala. Mieć tyle testów, a ja zamiast się uczyć biorę się za pisanie. Po prostu pogratulować inteligencji. Myślę, że rozdział ogólnie się spodoba. Bardzo proszę o komentarze. Jeszcze jak byście mieli chwilkę czasu to zajrzyjcie tutaj:
http://one-direction-little-things-imaginy.blogspot.com/ Z góry dziękuję :) Pozdrawiam ;3 Asiek